Relacje – nieprawidłowe, prawidłowe, doskonałe

Przy płaszczyźnie relacji zazwyczaj zmieniam relacje nieprawidłowe na prawidłowe.

Jednak jest możliwość zmiany relacji na prawidłowe lub doskonałe – jeśli są ku temu predyspozycje.

Na przykład wobec członków rodziny, ukochanych zwierząt, miejsc lub przedmiotów (tak, energetycznie także można zrobić wobec nich relacje, opiszę to osobno).

Relacje doskonale wykraczają znacznie po za prawidłowe. Ustawiamy wtedy znacznie silniejsze, pozytywne więzi, które emanują wręcz pozytywną energią, które z jakiegoś powodu – mimo predyspozycji do doskonałych – były zblokowane.

Cały czas oczywiście mówimy tu o relacjach energetycznych (płaszczyźnie lub przestrzeni relacji), które tylko częściowo odpowiadają definicji zagadnienia lub słowa relacje.

Nie bez powodu używane są właśnie takie sformułowania jak nieprawidłowe, prawidłowe, doskonałe. Energetycznie słowa te niosą odpowiednią moc. Zmiana ich na inne przestawia znaczenie intencji, co w najlepszym razie po prostu nie zadziała.

Nie działa odbijanie klątw, uroków i złożyczeń?

Czasem skupiamy się, żeby odbić klątwę, złożyczenia lub uroki, jednak efektów za bardzo nie widać.

Po sprawdzeniu paru takich sytuacji, trafiłem na przypadki, gdzie więcej w tej sprawie działały energie/byty skupione wokół tej osoby, niż sama osoba przez nas podejrzewana.

Odesłanie owych bytów lub unicestwienie połączeń (najczęściej byty odsyłamy do swoich wymiarów, nawet demony odsyłamy, nie unicestwiamy) powoduje, że osoby te tracą swoje „wsparcie” (świadome lub nie, jeśli coś się „przyssało”) a wtedy i moc czynienia zła.

Prawidłowe Relacje

Relacje – prawidłowe relacje zawierają w sobie wszystkie niezbędne czynniki pomagające nam współegzystować na każdej płaszczyźnie (emocjonalnej, energetycznej, duchowej).

Relacje są płaszczyzną na której przerabiamy nieprawidłowe na prawidłowe lub doskonałe (jeśli jest taka możliwość).

Prawidłowe relacje mogą dotyczyć każdego zagadnienia: relacje z bliskimi, moje relacje z pracą, stanowiskiem, szefem, relacje z dzieckiem, rodzicem, przyjacielam, sąsiadem. Relacje z moim hobby, relacje z moimi zwierzętami, relacje z moim samochodem lub innymi rzeczami.

Relacje ustawiamy jako prawidłowe. Dlaczego nie np. Właściwie? Bo nie wiemy czy właściwe dla nas są prawidłowe czy nieprawidłowe. Dlatego ustawienie ich jako prawidłowe daje nam bezpieczną pozycję.

W niektórych przypadkach można ustawić je jako doskonałe (w sensie doskonale pozytywne) jako wynik np. miłości do dziecka czy rodzica. W ostateczności „zejdą” na prawidłowe.

Relacje są płaszczyzną / przestrzenią – mogą się różnić od innych podobnie brzmiących nazw. Tutaj w domyśle łączymy się z płaszczyzną relacji w którą ja wchodzę.

 

Intencja dla reikowców drugiego stopnia:

energia Reiki sprawia , że moje relacje np. Z moją mamą są teraz, zawsze i na zawsze prawidłowe lub doskonałe na każdej możliwej płaszczyźnie. 3x powtarzamy. 3 i 2 znak.

dla jedynek: tak samo tylko trzymamy intencje w łapkach aż przestaniemy czuć ciepło.

dla osób spoza Reiki: można powiedzieć to sobie podczas medytacji i wyobrażać sobie nasze relacje jako prawidłowe. Intencja ta sama, 3x powtarzamy.

Temat silny i rozwojowy, na pewno do niego wrócimy.

 

 

Intencje dla Reiki II stopnia

Co jakiś czas podczas pracy z energią pojawiają się tematy intencji wyjątkowo mocno na nas oddziałujących. Znalezienie takiej intencji pozwala na przepracowanie przez nas tematu, który może odblokować znacznie więcej niż zwykła intencja.

Dużo intencji dotyczy nas samych! Jeśli nie przerobimy naszego wnętrza, tym trudniej nam pomóc komuś innemu…

Niekiedy odmiana niektórych wyrazów może wydawać się nieprawidłowa. Tak jednak nie jest (np. Reiki sprawia, że moja miłość do SIEBIE jest prawidłowa – zamiast moja miłość do MNIE jest prawidłowa). W słowach zawarta jest energia a odpowiednio dobrane słowa tworzą WŁAŚCIWĄ intencję. Intencję mówimy tak jak została przedstawiona. Wszelkie zmiany proszę konsultować wyłącznie za mną.

Dział ten będę sukcesywnie rozwijać, także intencję tu zamieszczone mogą zostać zaktualizowane w miarę potrzeby.

Jeśli mamy jakieś uwagi co do intencji także proszę o kontakt.

 

Tematy intencji:

UWOLNIENIE SIĘ OD MANIPULACJI – gdy sprawdzamy swoje odpowiedzi swoim wnętrzem lub połączeniem z wyższymi wibracjami możemy z czasem być oszukiwani. Niezależnie czy sprawdzamy basze odpowiedzi poprzez pamięć mięśniową, wahadełko czy inne sposoby. Oprócz autosugestii (zwłaszcza jak dotyczy to pytań z którymi jesteśmy związani emocjonalnie) pojawia się manipulacja i sugestia innych istot czy energii wokół nas. Wtedy nasze odpowiedzi mogą być całkowicie sprzeczne wobec tego co się dzieje. Warto wtedy co jakiś czas zrobić prostą intencje: „Reiki sprawia, że jestem wolny/wolna od wszelkich manipulacji, sugestii i autosugestii a odpowiedzi na moje pytania płynące od Źrodła są zawsze zgodne z prawdą”. Pomaga!

EMOCJE WOBEC SIEBIE (emocje związane z nami) – emocje związane z sytuacjami, które nas osobiście spotkały. Emocje, które przeżyliśmy w związku np. z chorobą, związkiem, rodziną, lub czymkolwiek innym, co się w nas zakotwiczyło. Powodują one podświadomy żal, smutek, negatywne uczucia, ból. „Reiki sprawia, że moje EMOCJE WOBEC SIEBIE są prawidłowe, uzdrowione, oczyszczone. Jestem wolny/a od nich”.

MIŁOŚĆ DO SIEBIE (miłość nas – do nas samych) – wewnętrzna miłość do siebie, akceptacja, pogodzenie się z samym sobą. Szacunek do nas samych, potrzeba pokochania samego siebie. „Reiki sprawia, że moja MIŁOŚĆ DO SIEBIE jest prawidłowa, prawdziwa, bezwarunkowa, uczciwa”.

NEGATYWNE OSOBY W RODZINIE  – osoby, które należą do rodziny, jednak negatywnie bądź toksycznie działają na pozostałych. Dzieje się tak z różnych powodów (wiek, status materialny, powiązania rodzinny lub dawne, nierozwiązane problemy). Taką osobę często nie chcemy krzywdzić, ale mamy potrzebę siebie lub innych przed nią bronić.  Temat dotyczy naszych WŁASNYCH rodzin i powiązań rodzinnych, choć niekoniecznie tylko więzów krwi. „Reiki sprawia, że wszelkie działania NEGATYWNEJ OSOBY W MOJEJ RODZINIE są wobec mnie (lub wskazanej osoby) zablokowane, odcinam się i neutralizuje wszelką negatywną energię skierowanej wobec mnie oraz w jej obecności podnoszę swoje wibrację do poziomu zawsze wyższych od niej”.

UZNANIE AUTORYTETU (uznanie mojego autorytetu) – w sytuacji gdy pracujemy z grupą, gdzie jesteśmy prowadzącymi (w pracy, domu, zajęcia sportowe) może dochodzić do sytuacji, gdy ktoś podświadomie nas nie uważa za lidera. Wtedy znacznie trudniej się pracuje w takiej grupie, dłużej i mniej efektywnie. Uznanie autorytetu może nam pomóc w znacznie łatwiejszej i przyjemniejszej współpracy z dowolnymi osobami. Nie wpływamy tutaj na poziom energetyczny, czyjeś stanowisko czy zależność od kogokolwiek. Jest to podświadome uznanie autorytetu pomagające w pracy w grupie dla prowadzącego.  „Reiki sprawia, że grupa którą prowadzę (lub w której prowadzę np. zajęcia, szkolenia, dyskusje, nauki) uznaje mój autorytet jako prowadzącego w sposób korzystny i prawidłowy dla mnie”. 

UCZCIWOŚĆ DO SIEBIE (uczciwość wobec siebie) – uczciwość w sensie czy to, co robię jest zgodne z moim wewnętrznym sumieniem.  Czy jestem wewnętrznie uczciwy wobec moich działań, wobec innych osób. Nie ma to za wiele wspólnego z uczciwością jaką znamy – chodzi o uczciwość naszego wnętrza, naszej podświadomości.                                  „Reiki sprawia, że moja UCZCIWOŚĆ WOBEC SIEBIE (lub do siebie) jest prawidłowa, korzystna, zgodna z idealnym – Boskim – wzorcem”.

UCZCIWOŚĆ W FINANSACH WOBEC SIEBIE – uczciwość w sensie czy to co robię jest zgodne z moim wewnętrznym sumieniem.  Czy jestem wewnętrznie uczciwy wobec moich finansów, zarobków, pieniędzy, zarabiania, wydawania, gromadzenia. Nie ma to za wiele wspólnego z uczciwością w finansach jaką znamy – chodzi o uczciwość naszego wnętrza, naszej podświadomości, naszego wewnętrznego ja.     „Reiki sprawia, że moja UCZCIWOŚĆ WOBEC MOICH FINANSÓW  jest prawidłowa, korzystna, zgodna z idealnym – Boskim – wzorcem”.

ZABORCZY OPIEKUNOWIE (opiekunowie duchowi, przewodnicy) – zdarza się, że nasi opiekunowie duchowi lub przewodnicy mogą blokować nasze lub innych działania wobec nas (nawet te – wydaje się – dobre). Relacja ta zaczyna przypominać trochę zaborczych rodziców czy partnera/ki  – w gruncie osoby dla nas chcącej dobrze, ale w jakiś sposób nas blokującej czy przeszkadzającej. Nie unicestwiamy takich istot, zazwyczaj „dogadujemy” się lub je odsyłamy. „Reiki sprawia, że moi OPIEKUNOWIE LUB PRZEWODNICY, którzy są zaborczy wobec mnie, którzy mogą blokować moje działania wbrew mojej woli – od tej chwili działają wobec mnie prawidłowo, korzystnie i bezpiecznie. W innym przypadku natychmiast się dostosowują lub odchodzą do miejsca skąd przybyli”.

 

Zabiegi i pozycje Reiki na I stopniu – pozycje dodatkowe

Pozycje dodatkowe. Stosujemy poza podstawowymi pozycjami, jedynie kiedy są potrzebne (lub kiedy przy okazji spotkania ileś osób na raz robi zabieg na jednej osobie). Normalny, godzinny zabieg zawiera podstawowe pozycje.

W książce z której pochodzą zdjęcia i częściowo opisy, znajdują się także inne pozycje dodatkowe. Wynika to z tradycji jaką przekazuje dany mistrz i jego własnego doświadczenia. Wszystkie pozycje znajdujące się w książce są jak najbardziej polecane jako dodatek do zabiegów i zgodne z linią przekazu.

Zdjęcia i częściowo opisy pochodzą z książki „Reiki – wylecz się sam” – B. Muller i H.H. Gunther – mistrzów Reiki z linii Usui Shiki Ryoho

Pozycja dodatkowa – uszy: 

Dłonie na uszach. Przeziębienie i grypa, niedosłyszenia, szmery i szumy w uszach, zakłócenie równowagi. 

 

Pozycja dodatkowa gardło: 

Dłonie na gardle – krtani (można położyć dłonie na sobie – na żółwika) – 5 czakra, także tarczyca i grasica. Trudności z komunikacją, wyrażanie siebie.

 

Pozycja dodatkowa – palce serdeczne na wysokości pach – tzw. sierotka: 

Zimne dłonie, pewność siebie. Palce serdeczne kładziemy na wysokości pach (troszkę inaczej niż na zdjęciu).

 

Pozycja dodatkowa – piersi / klatka piersiowa: 

Dłonie na obu piersiach (jeśli leży kobieta, warto zapytać o zgodę by uniknąć niepotrzebnych nieporozumień) – harmonizacja strony męskiej i żeńskiej.

 

Pozycja dodatkowa – serce: 

Palce dłoni skierowanej w kierunku gardła, kładziemy pod drugą dłoń. 4 czarka, Serce, grasica, płuca. dolegliwości sercowe, bronchit, system obronny, limfa, głuchota, emocje, depresje.

 

Pozycja dodatkowa – tył głowy, szyja: 

(zdjęcie poglądowe – kładziemy dłonie na tyle głowy) Zaufanie.

 

Pozycja dodatkowa – kark:

(zdjęcie poglądowe – dłonie kładziemy na karku w pozycji na żółwika) Bóle w kościach, serce, kręgosłup, nerwy, kłopoty z karkiem, urazy kręgosłupa w okolicach szyjnych

 

Pozycja dodatkowa – pośladki: 

Dłonie na pośladkach – masaż (warto zapytać o zgodę), rwa kulszowa, limfa, nerwy, bóle pleców, biodra.

 

Pozycja dodatkowa – kolana i wnęki podkolanowe: 

Także kiedy leży się na plecach pozycja – kolana: ego!

Pozycja dodatkowa – stopy: 

Podeszwy stóp, uziemienie. Masaż stóp.

pozycje podstawowe: https://reikiusui.com.pl/zabiegi-reiki-na-i-stopniu-sciagawka/

Ćwiczenia medytacyjne w trakcie medytacji

Ćwiczenia medytacyjne w trakcie medytacji

Istnieją najróżniejsze sposoby medytacji. Jedna koncentrują się na pustce, spokoju, pozbawieniu się wszelkich myśli i wyobrażeń a inne wręcz przeciwnie.
Na wyższym poziomie medytacji tak naprawdę to jedno i to samo. Trzeba wyciszyć umysł i pozbyć się wszelkich niepotrzebnych myśli, osiągnąć stan pustki i spokoju, gdzie nie będą rozpraszać nas żadne bodźce. Dopiero wtedy można się skupić na danym zagadnieniu, które nas interesuje (problemie do rozwiązania, pomyśle, szukaniu odpowiedzi) – wtedy mamy jasno określony cel na którym w PEŁNI się skupiamy.
Samo z siebie nie jest to wcale łatwe i warto mieć stały sposób na wchodzenie w medytację.

Zaczynamy od rozluźnienia się: skupmy się przez chwilę na naszym ciele, na każdej części i wszystkich mięśniach. Można je napinać, palce, dłonie, pale u nóg, napiąć mięśnie rąk, brzucha i inne a następnie puścić. Można to zrobić po kolei zaczynając od stóp a kończąc na napinaniu mięśni karku i głowy.

Można też tylko sobie to powiedzieć: Rozluźniam się, napięcia z moich mięśni znikają, moje stopy, nogi, brzuch, klatka piersiowa, ręce, ramiona, mięśnie głowy, karku i szyi, wszystko jest rozluźnione. czujemy się zrelaksowani i gotowi do medytacji.

Co do samej medytacji, można spróbować tak:

Zamykamy oczy, wyciszamy się. Skupiamy się np. na liczeniu od 10 do 1 (nie odwrotnie). Oddychamy, spokojnie, głęboko. Kiedy czujemy się wyciszeni zaczynamy liczyć 10, 9, 8… Powoli, spokojnie, nie spieszymy się. Mniej więcej na liczbie 6 możemy wypowiedzieć zabezpieczenie: gdy w czasie medytacji zadzwoni telefon, dzwonek do drzwi, ktoś wejdzie lub w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa otworzę oczy – będę spokojny, wyciszony, pełen energii i sił do działania (kto został „nagle” obudzony w trakcie głębokiej medytacji ten wie co to znaczy – wrażenie jakby w trakcie snu ktoś nas wrzucił do wody). Liczymy dalej aż dojdziemy do 1.

Kiedy zupełnie jesteśmy nowi w medytacji, zacznijmy od 100 do 1. Wizualizując sobie każdą z liczb. Co tydzień skracajmy o 10 aż dojdziemy tylko do momentu odliczania od 10 do 1. Najlepiej medytujmy na siedząco, możemy być oparci – w pozycji leżącej można zasnąć a tak w ostateczności opadnie nam głowa i się obudzimy lub spadniemy z krzesła.

Można też wizualizować sobie zamiast liczb, stopnie schodów. Schodzimy np. po spiralnych schodach w dół a każdy stopień to coraz głębszy poziom. Można powiedzieć sobie co parę stopni: „Schodzę na głębszy poziom mojej podświadomości” a na ostatnim czyli 1 – „jestem na najgłębszym poziomie swojej podświadomości” – teraz to już dodajmy co uważamy za słuszne, np. „na której mogę wykonywać udane działania parapsychiczne” lub „podnoszę swoje wibrację do maksymalnego bezpiecznego dla mnie poziomu, gdzie jestem w jedności ciała, ducha i umysłu a moje słowo czyni” lub po prostu „podnoszę swoje maksymalne wibrację, mój umysł jest w pełni wyciszony” – oczywiście „mówimy” to w myślach.

Można też zamiast odliczać, mówić sobie po prostu, że wchodzimy na kolejny poziom fal mózgowych (ta sama zasada, od najwyższej do najniższej).
„Wyciszamy się, relaksujemy, nasz oddech jest równomierny, spokojny wchodzimy na poziom BETA (stan gotowości 13-18 Hz), ALFA (stan relaksacji 8-12 Hz), THETA (medytacji, hipnozy 4-7 Hz), DELTA (głęboka medytacja, stan marzeń sennych 0,5-3 Hz). Można zejść nawet do 0,1 Hz, ale nigdy nie schodźmy do zera.

Teraz będąc zrelaksowanym i wyciszonym możemy zacząć nasze ćwiczenia wizualizacji. Przydaje się co jakiś czas je robić, choćby dla późniejszych medytacji gdzie musimy skupić się na danej rzeczy, wyobrazić sobie ją, jej kolor powierzchnie i inne.

Ćwiczenie 1: Tablica: Wyobrażamy tablicę (np. szkolną) do której podchodzimy. Chwytamy w dłoń kredę i piszemy swoje imię. Wyobrażamy sobie każdy ruch, każdą literę, którą rysujemy powoli. Jeśli to duża litera, nich taka będzie, jeśli mała, piszemy małą. Widzimy następnie całe imię, każdą literę. Robimy to tak długo aż bez problemu napiszemy imię i przeczytamy je w całości. Można się pobawić, zmieniać kolory każdej litery, lub zmazać część i dopisywać od nowa. Ćwiczymy tu skupienie i zapamiętywanie na konkretnych przykładach.

Ćwiczenie 2: Baloniki: Brzmi śmiesznie, ale spróbujmy zwizualizować, że trzymamy w ręce parę dmuchanych baloników na sznurku. Na początku powiedzmy – 6 podstawowych kolorów. Każdy z nich widzimy, tworzymy, rozróżniamy każdy kolor. Bierzemy jeden z nich np. żółty balonik i przypatrujemy się mu. Zwracamy uwagę na kolor, wielkość, kształt a następnie wypuszczamy go. Balonik powoli odlatuje, cały czas patrzymy na niego, jak się unosi, oddala, cały czas widzimy jego kolor. Dopiero jak znika nam w chmurach, wypuszczamy kolejny kolorowy balonik z naszej puli. Podobnie jak w poprzednim przykładzie można to dowolnie modyfikować, bawić się, zmieniać kolory, przebijać i napełniać od nowa. Chodzi tu głównie o zapamiętywanie kolorów, skupienie się na każdym z nich.

Ćwiczenie 3: (coś dla fanów Burtona) podchodzimy do ściany z cegieł i kredą rysujemy na nich drzwi z klamką. Siadamy przed nimi i… czekamy. Sam proces rysunku drzwi, ściany, cegieł, kredy i miejsca gdzie się znajdujemy pomaga nam w ćwiczeniu naszej wyobraźni.

Natomiast samo ćwiczenie z drzwiami jest przydatne przy zaawansowanej, głębokiej medytacji. Zadając pytania lub prosząc np. o kontakt z przewodnikiem, wizualizujemy sobie takie drzwi. Mogą być tez to normalne drzwi lub jakieś wymyślne, średniowieczne z żelaznym okuciem. Ważne żeby cierpliwie czekać, nie otwierać ich – muszą same się otworzyć. Dopiero kiedy same choćby się uchylą, móżmy mówić o udanej prośbie/medytacji.

Przewodnicy i opiekunowie duchowi

W swoim doświadczeniu spotkałem się z różnym podejściem odnoście naszych przewodników duchowych bądź opiekunów. Można też do nich zaliczyć byty wspomagające nas (jak anioły), ale wszystko właściwie sprowadza się do jednego: przywołania lub stworzenia energii, która ma za zadanie nas wspierać i rozwijać.

Sam osobiście jestem zwolennikiem przywoływania istot niż ich tworzenia. Choć i z tworzeniem jest pewna ciekawostka zarówno pozytywna jak i negatywna, ale o tym potem.

Przywołujemy istotę/byt/opiekuna/energie zawsze w sposób BEZPIECZNY dla nas, korzystny i prawidłowy. Jeśli intencja jest „czysta” – na zasadzie – chcemy przywołać kogoś kto ma nas wesprzeć i przede wszystkim rozwinąć – to wystarczy po prostu myśl przy takiej intencji. W innym przypadku możemy ściągnąć coś co niekoniecznie wpłynie na nas dobrze.

Przywoływane byty mają za zadanie nas rozwinąć – nasz poziom energetyczny i duchowy. Często są to energie, które zostają z nami tylko na określony czas. Gdy „podskoczymy” wyżej, opuszczają nas a my możemy przywołać kolejne – adekwatne do naszego „nowego” poziomu.

Dla przykładu (własne doświadczenie) – Przywołuje istotę odpowiednią do mojego poziomu energetycznego i duchowego, którą ma za zadanie mnie rozwinąć. Intencja, którą wykorzystuje dzieli się na trzy etapy (niezależnie czy robimy głęboką medytacje, czy bierzemy to na sen – czytaj medytacja we śnie)

– Etap pierwszy: Prosimy o przybycie

Np. „Proszę o przybycie (można dodać w sposób bezpieczny i korzystny dla mnie) mojego przewodnika duchowego, odpowiedniego do mojego poziomu rozwoju (energetycznego i duchowego).

Jest to etap w którym „ściągamy” na siebie uwagę. Przypomina to wybór odpowiedniej szkoły, gdzie następnie szukamy nauczyciela, który poprowadzi nas z naszą pracą. Energie takie schodzą i obserwują nas (czasem idzie wyczuć ich obecność – coś nas drapie po głowie, skacze nam palec czy mięsień jak po treningu i to bez wyraźnego powodu). Taki etap może trwać parę medytacji. Wygląda on po prostu na etap w którym odpowiednie byty schodzą do nas a my dostosowujemy się do nich (jak i one do nas).

– Etap drugi: Prosimy o ujawnienie się

Jest to etap w którym „poznajemy” byt, który przywołaliśmy. To jakby prosić o ukazanie się. Coś jak wybranie nauczyciela, który nas poprowadzi. Co najlepsze często jest to etap bardzo szybki, gdzie już „dostroiliśmy” się do bytu, który będzie naszym przewodnikiem. Może się pojawić jako ktoś nam dobrze znany (rodzina, przyjaciele, sympatia, ktoś z przeszłości lub teraźniejszości – nawet zwierzę czy ulubiony przedmiot (!)). Jest to fajny i dobry moment, w którym wiemy, że poprzedni etap dał efekt. Podnieśliśmy się energetycznie i duchowo i wybraliśmy istotę (a raczej ona wybrała nas) do naszego dalszego rozwoju.

– Etap trzeci: Prosimy o przyłączenie się do nas

Kolejne medytacje mają za zadanie „scalenie” naszego przewodnika z nami. Wybór naszego nauczyciela do pisania pracy, która da nam tytuł – czyli kolejny etap rozwoju. Może się to pokazać zupełnie symbolicznie – do mnie po prostu podeszła znana mi osoba i się przytuliła – po prostu wiemy, że to jest to. Co ciekawe jeśli dobrze odpracowaliśmy drugi etap, to będziemy wiedzieć jak wygląda ta istota i w medytacjach będzie się co jakiś czas pojawiać.

I tyle. Podsumowując: Prosimy o przybycie, prosimy o ujawnienie się i prosimy o przyłączenie.

Każdy z etapów, to także skok i rozwój a po ukończeniu go (każdy wymaga paru lub parunastu medytacji) mamy solidnego „pomocnika”, który jednak zostaje z nami tylko na czas naszego aktualnego poziomu. Jak za bardzo wzrośniemy (do czego dążymy), to nasz przewodnik nas opuszcza a my możemy poszukać innego.

Na każdym z tych etapów możemy dostawać sygnały, że właśnie go osiągnęliśmy i co ciekawe przy odejściu także! – Na moim przykładzie – Nagle pojawia się silny ból kolana, na tyle mocny, że praktycznie nie mogę chodzić – bez powodu, brak kontuzji, przeciążenia. Zazwyczaj nagły ból jest sygnałem dla nas – nie tylko faktycznie fizycznym, ale też duchowym. Jak zwykle „biorę to na sen”. Pojawia się mój przewodnik, patrzę przez okno na ulicę a ten macha mi ręką i prowadzi grupę młodych osób (kolejnych uczniów?) – i tyle. Wzrosłem, przewodnik zrobił swoje i odszedł. Ból po noc natychmiast zniknął…

Dlaczego nie tworzę swoich przewodników a ich przywołuje?
Proste. Stworzona przez nas istota zazwyczaj jest podobna siłowo do nas samych. Nie specjalnie nas przewyższa – co nie pomaga w rozwoju a co gorsze – zazwyczaj działa na naszej energii. To my je zasilamy! Przypomina to bardziej trzymanie niewolnika niż posiadanie przewodnika. Zastanówmy się, kto nam bardziej pomoże w kryzysowej sytuacji.

Problem jest też inny… Jeśli coś nam się stanie lub zapomnimy o naszej istocie – ona o nas nie zapomni. Przeżyje nas i może wrócić w naszym kolejnym wcieleniu, a my się będziemy zastanawiać dlaczego coś  od urodzenia na nas „siedzi”.

Wiąże się z tym też dość przykra i bardzo uprzykrzająca rozwój duchowy sprawa. Nasze wyobrażenie o jakieś istocie (nawet o tych dobrych) może stworzyć taki byt. Wiara, medytacje i poświęcenie stworzy w końcu taki „sztuczny” byt – odpowiednika czegoś w co wierzymy. Można by to nazwać kopią tego prawdziwego. Ale kopia jak to kopia…
Dla przykładu, ktoś (jakaś grupa) ma wyobrażenie jakiegoś nordyckiego boga. Wyobrażenie to jest niekoniecznie zgodne z prawdą. Zamiast ściągać byt, do którego naprawdę modlili się np. wikingowie – tworzą coś co wygląda ja on i zachowuje się jak on – ale nim nie jest. Czerpie energię z grupy co go stworzyła i jest po prostu pasożytem. Różnie zresztą nazywanym – np. egregorem.

Nie twórzmy zatem „sztucznych” bytów, pasożytów duchowych czy egregorów – myślokształtów. Znacznie bardziej rozwinie nas obcowanie z faktycznymi bytami i energiami, lecz zawsze pamiętajmy o zabezpieczeniu! Nikt z nas nie chce obcować z prawdziwymi demonami czy negatywnymi bytami.

Co ciekawe jeśli ktoś chcę np. mieć takiego Mistrza Yode (Star Wars – chodzi o filozofię danej istoty, to w jaki sposób ma się zachowywać czy co nam przekazywać), to zamiast próbować go stworzyć – wezwijmy istotę do niej podobną. „Dostosujmy” ją do naszych potrzeb. Czasem się to udaje i pojawia się tak jak sobie tego zażyczymy. Mamy wiec przewodnika, który może nam pomóc a i wyglądać i zachowywać się bliżej naszemu wyobrażeniu.

Na koniec smutna lub nie informacja: Jak zajdziemy wysoko, to przerastamy naszych przewodników… i działamy dalej już sami. Możemy ich wezwać, bo mamy przetarte do nich szlaki – ale pomogą na tyle, na ile mogą na swoim poziomie.

Nic jednak nie stoi na przeszkodzie udać się na „misję” z bogami, bożkami, czy dawnymi przywódcami wielkich religii. Zawsze jednak róbmy to bezpiecznie dla nas i innych.

Zabiegi i pozycje Reiki na I stopniu – podstawowe

 

Takata prowadzi zabieg Reiki, w tle z prawej Hayashi – Hawaje 1937-1938

Zabieg podstawowy jest tym co uczymy się jako pierwsze na I stopniu Reiki i zdumiewającą skuteczne przez cały nasz rozwój.  Codzienne zabiegi pozwalają na wzmocnienie naszego ciała na każdej płaszczyźnie i „wymuszenie” lub pobudzenie do działania – uzdrawiania.

Z mojego doświadczenia Reiki doskonale działa na uzdrawianie naszego ciała energetycznego, ale także przyspiesza fizyczne leczenie (krócej trwa grypa, mniejsze są powikłania pochorobowe, szybciej leczymy się z kontuzji – co zazwyczaj jest uzależnione od oczyszczenia płaszczyzny energetycznej, potem idzie zdecydowanie łatwiej).

Wspomniałem o codziennych zabiegach… Takata lecząc się u doktora Hayashi przebywała w jego klinice przez parę miesięcy. Parę miesięcy ciągłych, codziennych zabiegów! Jej uzdrowienie nie stało się nagłym cudem a wynikiem codziennych zabiegów Reiki. I w tym tkwi cały sekret. Nawet dopiero zaczynając swoją drogę z Reiki, już na I stopniu mamy ogromne możliwości pomocy zarówno innym jak i sobie.

To właśnie częstotliwość zabiegów i skupieniu się na konkretnej dolegliwości (np. na kontuzję kolana zróbmy parę dni pod rząd zabieg trwający od 15 do 30 min – efekty po paru dniach mogą pozytywnie zdziwić) daje najlepsze efekty.

Dość gdybania. Czas na zabieg!

Najlepiej do przeprowadzania zabiegów sprawdzają się składane stoły do masażu. Wygodne zarówno dla przekazującego energię jak i dla odbiorcy.

Zadbajmy o kocyk (syntetyczna skóra stołu bywa nieprzyjemna w dotyku) poduszkę typu jasiek (pod głowę lub częściej pod kolana lub brzuch gdy leżymy na nim) i jednorazowe chusteczki gdy robimy zabiegi na twarzy.

Obym ręce, ściągnij zegarki, bransoletki, pierścionki. Wycisz się i połącz.

Kładź dłonie delikatnie, nie naciskaj, zachowaj kontakt fizyczny przy zmianie pozycji (by wyciszona osoba nie wystraszyła się nagłego, ponownego dotknięcia).

Zapytaj o zgodę przy pozycjach wrażliwych (piersi, pośladki, v-ka).

Gdy osoba jest spoza Reiki, wykonując na niej pełen ok 45-60 min zabieg mogą występować objawy oczyszczania się, które zazwyczaj szybko ustępują.

Zwrócić uwagę w składanych intencjach na integralność pewnych obiektów w ciele (od ciąży po bajpasy, śruby pooperacyjne), by nie zostały wydalone przez organizm jeśli mu w jakiś sposób przeszkadzają.

Reiki jest proste! I inteligentne. Im prostsze intencję tym lepiej. Energia przechodzi przez ubrania, koce i inne „przeszkody” a więc bez obaw. A po II stopniu to już w ogóle (;)).

Zabieg podstawowy składa się z 3 części (rejon głowy, rejon brzucha, rejon pleców) a każda zawiera 4 pozycje (stąd nazywana też zabiegiem zegarowym lub pozycjami zegarowymi – 12 części)

(większość opisów i zdjęć pochodzi ze wspaniałej książki „Reiki – wylecz się sam” autorstwa Brigitte Muller i Horsta Hinthera w linii Usui-Shiki-Ryoho a więc i z linii z której sam jestem. Na seminariach możemy się spotkać z paroma pozycjami więcej, ale nie wpływa to na sposób przekazywania wiedzy uczniom. Przytoczę tu najbardziej podstawowe pozycję, które zwoje źródło mają u doktora Hayashego – uznawanego za pomysłodawcę pozycji w Reiki):

Składamy dłonie w mudrę – palce razem, palce obu dłoni stykają się opuszkami, reszta szerzej – przypomina to literę A lub trójkąt. Prosimy o połączenie. Niezależnie od wiary możemy powiedzieć np. „Proszę Boże wypełnij mnie energią Reiki na wszystkich płaszczyznach mej egzystencji, połącz mnie z Matką Ziemią a nadwyżkę tej energii poprzez moje dłonie przekaż na mą intencję”. Tekst ten można modyfikować pod siebie, zamiast Boga wymienić Źródło.

Ważne są trzy aspekty podczas połączenia:

1 – prosimy o połączenie i przepływ przez nas energii.

2 – łączymy się z Ziemią w celu uziemienia siebie/stabilności/racjonalności w tym co robimy.

3 – energia ma nas wypełnić a dopiero nadwyżka tej energii jest przekazywana dalej. Sami się wypełniamy, uzdrawiamy a następnie będąc kanałem przekazu energii, przekazujemy ją dalej.

 

 Pozycja pierwsza: 

Pozycja pierwsza: dłonie przykrywają twarz poprzez oczy energetyzujemy całe ciało.

Na czole, oczach i policzkach – zwłaszcza na kłopoty z oczyma, katarakcie i jaskrze, zatoki przynosowe i czołowe, katar, uczulenia, astma, nerwy mózgu, przysadka mózgowa, szyszynka.

Równoważy przysadkę i szyszynkę, odpręża przy stresie.

 

Pozycja druga: 

Dłonie przykrywają skronie, równoważenie półkul mózgowych.

W bok od skroni, nerwy oczu. Równoważy półkule mózgowe: prawą (intuicja, mądrość) i lewą (myślenie racjonalne). Także przydatne przy stresie.

 

Pozycja trzecia: 

Dłonie z tyłu głowy tak, że oddziałujemy np. na wzrok.

Potylica, na rdzeniu przedłużonym. Oczy, wzrok, bóle głowy, krwawienie z nosa, katar sienny, zatoki przynosowe, udar mózgu, dolegliwości trawienne, lęki, szok, troski. Uspokaja i rozjaśnia myśli.

 

Pozycja czwarta: 

Dłonie przykrywają grasice i szczyty płuc.

Po bokach i na przodzie szyi. Tarczyca, ważne dla przemiany materii, nadwaga i niedowaga, palpitacje i dygotanie serca, angina, grypa wysokie i niskie ciśnienie krwi, irytacje, frustracje, trudności komunikowania się wyrażanie samego siebie.

 

Pozycja piąta: 

Dłonie na żebrach i pod żebrami (prawa strona) przykrywają wątrobę oraz woreczek żółciowy.

Z prawej pod piersią i w talii. Wątroba, woreczek żółciowy, część żołądka, trzustka, dwunastnica, poprzecznica jelita grubego, żółtaczka, kamienie żółciowe, hipoglikemia, cukrzyca, odtruwanie, smutek, irytacje, depresja, tłumione niedomagania chroniczne, zaburzenia równowagi.

 

Pozycja szósta: 

Dłonie na żebrach i pod żebrami (lewa strona) przykrywają żołądek, śledzionę i trzustkę.

Z lewej pod piersią i w talii. Część żołądka, wyrostek trzustki (wytwarzanie insuliny i enzymów), śledziona, poprzecznica jelita grubego, jelito cienkie, niedokrwistość, białaczka, system obronny, cukrzyca, grypa, infekcje, AIDS, rak.

 

Pozycja siódma: 

Dłonie na talii, nad i pod pępkiem przykrywają jelito cienki oraz grube.

Jedna dłoń nad pępkiem, druga na żołądku. Splot słoneczny, żołądek, jelita, serce, trawienie, limfa, szok, emocje, depresje.

Ok 2 cm pod pępkiem znajduje się centrum energii hara.

 

Pozycja ósma:

Dłonie na pachwinach przykrywają pęcherz oraz narządy rodne.

Dłonie ułożone w literę V (v-łka) na podbrzuszu. Narządy podbrzusza, jelita, jajniki, pęcherz, moczowody, krążenie, trawienie, z prawej ślepa kiszka, nowotwory piersi, kurcze, dolegliwości klimakteryczne, bóle pleców, nowotwory jajników, macicy i pęcherza.

 

 

Pozycja dziewiąta: 

Dłonie na górnej części pleców przykrywają górną część płuc.

Kaszel, bronchit, stres, kłopoty z karkiem, dolegliwości pleców i barków.

 

Pozycja dziesiąta: 

 

Dłonie na środkowej części pleców przykrywają dolną część płuc.

Płuca, nadnercza, bóle pleców, stres i szok.

Pozycja jedenasta: 

Dłonie na dolnej części pleców przykrywają nerki i nadnercza.

Nerwy, serce, płuca, nadnercza, nerki, bóle pleców, szok, uczulenie, katar sienny, stres, odtruwanie.

 

Pozycja dwunasta: 

Dłonie na wysokości zwieracza, literka „T”.

Centrum energii przy kości ogonowej, Rwa kulszowa, nerwy, prostata, dolegliwości pochwy, pęcherz, hemoroidy.

Na koniec zabiegu, wykonujemy technikę oczyszczania krwi (Ketsueki Kokan Ho), która jest technika uwalniająca organizm od toksyn.

– Kładziemy jedną dłoń na karku a drugą, palcem wskazującym i środkowym (kręgosłup pomiędzy palcami) przesuwamy wzdłuż kręgosłupa nieparzystą ilość razy np. 3, 5 czy 7 razy. Diabetykom wykonujemy to w odwrotną stronę. 

Dmuchnij w łonie 3 x podziękuj przy tym 3 razy za połączenie. 

Pozycje dodatkowe: https://reikiusui.com.pl/zabiegi-reiki-pozycje-dodatkowe/

Legenda o powstaniu Reiki

Chociażby dziś nie martw się.

Chociażby dziś nie złość się.

Czcij swoich rodziców, nauczycieli i ludzi starszych.

Uczciwie zarabiaj na życie.

Okazuj wdzięczność każdej czującej istocie.

Mikao Usui

Jest to po trochu historia, po trochu legenda o powstaniu Reiki. Przekazywana na seminariach linii Usui Shiki Ryoho w Polsce.

Mikao Usui (1865-1926) żył pod koniec XIX wieku w Japonii. Uczył się, studiował i doskonalił swoje wnętrze.

Był nauczycielem uczącym w szkole dla chłopców. Opowiadał im o wspaniałych ludziach z przeszłości, opowiadał im jakie potrafili czynić cuda i wielkie rzeczy.

Któregoś dnia jeden z jego uczniów wstał i spytał go:

– Nauczycielu powiedz nam, tak dużo mówisz o tych wspaniałych ludziach – o Buddzie, Jezusie, Krysznie i wielu innych. Opowiadasz co oni wspaniałego potrafili robić, ale skąd to wszystko wiesz? Czy byłeś ich uczniem?.

Dr Usui po długim namyśle odpowiedział:

– Czytałem na ich temat bardzo dużo. Nie uczyłem się u nich, bo już dawno nie żyją. Jednak ich wiedza jaką przekazywali jest mi tak bliska, że mogłem uważać się za ich ucznia. To co przekazywali wypełni akceptuje.

Chłopiec spytał ponownie:

Jeśli uważasz się za ucznia tych wspaniałych ludzi, to czy potrafisz robić to samo co oni?

Pytanie było zaskakujące… Usui nie potrafił tego samego. Oni byli wspaniałymi, doskonałymi ludźmi a on jeszcze nie dorósł do nich.

– No tak – powiedział uczeń – ty się uznajesz za ich ucznia a nie potrafisz tego co oni, a od nas żądasz byśmy wiedzieli wszystkiego tego czego nas uczysz.

Pytanie było zaskakujące.

Usui postanowił więc poszukać jak kiedyś uzdrawiano. Rozpoczął wędrówkę, byli tacy co mówili, że jeździł w poszukiwaniu wiedzy do USA, Europy czy Indii a tak naprawdę nie opuszczał Japonii. Wędrował po miejscach gdzie kiedyś uzdrawiano, gdzie wspaniali ludzie tworzyli cuda.

Były to stare biblioteki w klasztorach i na uczelniach. Spotykał się z ludźmi, wędrował – mimo to, przez wiele lat niczego nie znalazł.

Jednak lata poświęcone na poszukiwania nie były bezowocne. Był to okres dojrzewania dla niego, lata pracy by dojrzało jego wnętrze, by mógł się zbliżyć do wiedzy, którą posiadali i do siły którą przekazywali.

Zmęczony poszedł do swojego starego mistrza-nauczyciela i mówi, że szuka tyle czasu jak kiedyś uzdrawiano i niczego nie znalazł.

– Dobrze – odpowiedział mistrz – pomedytujemy razem, sprawdzimy co się dzieje.

Medytowali i medytowali. W końcu mistrz odpowiedział:

– Widzisz, sprawa jest trudna. Do niczego nie dojdziesz, chyba, że wcześniej przejdziesz przez bramę śmierci.

Usui był młody, nie chciał umierać. Postanowił więc szukać dalej.

Dotarł do małego klasztoru spotykając tam wspaniałego człowieka – przeora.
Rozmawiał z nim zdobywając wiedzę, przebyli tak wiele rozmów.
W międzyczasie pokazał mu klasztorną bibliotekę, gdzie przejrzał dużo ksiąg.

Usui wrócił po pewnym czasie do przeora i zwrócił się do niego:

– Niestety, nie znajduje nic co bym wcześniej nie wiedział.

Przeor na to:

– Przejrzałeś wszystkie książki w naszych obu bibliotekach?

– Jakich obu bibliotekach?! Pokazaliście mi tylko jedną – spytał zdziwiony Usui.

– No jasne, pokazali Ci tylko jedną, drugą nie otwieraliśmy przez dziesiątki, jak nie setki lat. Są tam tak stare księgi, pisane w sanskrycie – niewielu potrafi je już odczytać. Znasz ten język?

– Nie znam, ale ja się nauczę – odpowiedział Usui

Włożył w to ogromny wysiłek by poznać ten język. Nie było nauczycieli, nie było książek a tylko starzy, najstarsi mnisi pamiętali pojedyncze zwroty. Spisywał wszystko, uczył się słówek, uczył się zwrotów, spisując każde słowo. Nauczył się na tyle, że zaczął rozumieć treści zawarte w księgach.

Czytają raz jedną z tych starych ksiąg znalazł rozdział, wspaniały rozdział – co należy zrobić żeby uzdrowić drugiego człowieka. Nauczył się wszystkiego na pamięć, każde słowo, każdą kropkę i kreskę. W końcu Usui stwierdził, że już wszystko wie.

Poszedł do lazaretu gdzie żyli starzy mnisi i powiedział:

– Przyjaciele znalazłem sposób by was uzdrowić.

Popatrzyli na niego jak na szaleńca.

– Tak… my tu od lat medytujemy żeby zapanować nad swoim ciałem a tu przychodzi taki przybłęda i mówi, że nas od razu uzdrowi.

Usui nie zwracał uwagi na to co mówili, przykładał ręce i patrzył co się będzie działo – i niestety nic się nie działo.

Poszedł znów do przeora i mówi:
– Znalazłem opis jak kiedyś uzdrawiano, ale to nie działa. Co zrobić?

Wtedy przypomnieli sobie, że w okolicy jest święta góra. Tradycja Japońska mówi, że jeżeli ktoś ma jakiś problem z którym nie daje sobie rady, nie może go rozwiązać, idzie na taką górę i przez 21 dni medytuje, modli się, poszcząc. Jest to bardzo duży wysiłek dla organizmu, prawie bez jedzenie i picia.

– Pójdę – mówi Usui
– Nie – mówi przeor – znosiliśmy wielu takich uczniów, nie przeżyli tego.
– Mimo wszystko pójdę – odpowiedział Usui i ruszył na świętą górę.

Mikao Usui

Nazbierał 21 kamyków, przed wschodem słońca jeden z nich odrzucał i siadał medytacji. Minęło tak wiele dni, odrzucił 20 kamyków i nic. Żadnej odpowiedzi. Nastał ostatni dzień, ostatni kamyk powędrował w dół i zasiadł do medytacji.

W trakcie medytacji zauważył jak od strony wschodzącego słońca zbliża się złocisty płomień. Płomień który uderzył go w trzecie oko. Usui zapadł w letarg. Będąc w letargu zobaczył, że jest otoczony ogromną ilością kolorowych baniek – jakby mydlanych a w każdej z baniek fragment tekstu z księgi, którą czytał.

Kiedy się ocknął zbliżało się już ku zachodowi a on doskonale rozumiał treść tego co przeczytał, doskonale wiedział czym to jest. I to było przejściem przez bramę śmierci.

Usui przeszedł od od niewiedzy, ciemności, niezrozumienia do wiedzy i połączenia się ze Źródłem, Ojcem.

21 dni bez jedzenie, praktycznie bez picia. Człowiek byłby wyczerpany a on był pełen sił. Tak jakby 21 dni odpoczywał w doskonałych warunkach. Miał tyle sił i energii, że postanowił się tym podzielić.

Biegiem po kamienistej ścieżce w kierunku klasztoru. W pewnym momencie się potknął i uderzył paluchem w kamień. Paznokieć zdarty, krew, ból – Usui złapał się za palec, krew przestała lecieć, ból ustąpił.
Do klasztoru był jeszcze spory kawałek, Usui szedł już ostrożniej. Odezwał się jego żołądek – nic nie jadł od wielu dni. Zauważył małą chatkę przy drodze, była to mała przydrożna gospoda. W środku stół przykryty obrusem, usiadł przy nim.
Podszedł gospodarz.

– Chciałbym szybko coś zjeść – powiedział Usui do gospodarza.
Gospodarz patrzył na niego, wiedział jak wyglądają osoby po wielu dniach głodówki. Brudne ubranie, wychudzenie. Wiedział też, że jeżeli taki człowiek zje coś – co normalnie wszyscy jedzą – to jego żołądek tego nie wytrzyma.

Wielu schodziło w wielkim cierpieniu po posiłku. Postanowił przygotować coś lekkiego, strawnego, ale musi chwile poczekać bo to będzie trwało.
Usui nie chciał czekać.

– Daj mi wszystko co masz do zjedzenia i koniec! – zażądał Usui

Skoro klient prosi… Gospodarz szybko poszedł przygotować coś do zjedzenia. Po chwili przychodzi młoda dziewczyna z posiłkiem, w jednej ręce trzyma miseczkę z jedzeniem a drugą trzyma się za policzek ze łzami w oczach.
Podaje mu jedzenie, Usui pyta:

– Czemu płaczesz?
– Ząb mnie boli – odpowiedziała dziewczyna
– Dlaczego nie idziesz do dentysty – zapytał Usui
– Najbliższy dentysta mieszka daleko stąd, sama pomagam tu dziadkowi. Jest schorowany, nie mogę go zostawić samego. Wizyta u dentysty jest też bardzo droga, nie stać nas na nią.

Usui chwilę pomyślał po czym spytał czy może dotknąć jej policzka. Dziewczyna skinęła głową. Dotknął jej twarzy, przytrzymał chwilę i puścił.
Dziewczyna poszła po kolejną miseczkę z jedzeniem. Wróciła uśmiechnięta i radosna – ból ustąpił!

Usui kontynuował posiłek, zjadł bardzo dużo. Sześciu rosłych mężczyzn by się najadło a mino to nic mu się nie stało po tak długiej głodówce.

Te trzy zdarzenia z czasem nazwano trzema pierwszymi cudami uczynionymi za pomocą energii Reiki.

Było to niemożliwe by wcześniej się coś takiego wydarzyło. Zraniony palec a uzdrowiony, obfity posiłek, który nie wyrządził krzywdy Usui oraz wyleczony ząb dziewczyny.

1925 – Mikao Usui – na dole, w środku

Usui dotarł do przeora i opowiedział mu co się zdarzyło na górze jak i po drodze. Przeor zastanowił się i odparł, że ma wielki dar, dużo czasu poświęcił na szukanie i dotarcie do niego. Taki dar trzeba przekazać i uzdrawiać chorych.
Usui zapytał gdzie ich znaleźć. Przeor wskazał biednych i chorych na ulicy, w dzielnicy biedoty, slumsach. Usui posłuchał przeora i ruszył uzdrawiać biednych i chorych.

Wędrował kolejne 7 lat swojego życia pomagać i uzdrawiać innych.

Spotkał raz młodego mężczyznę, który poprosił go o jałmużnę.
Usui zdziwiony spytał:

-Jesteś młody, dlaczego nie pracujesz? Dlaczego prosisz o jałmużnę?

Mężczyzna odparł, że nie może. Jest bardzo chory, nie może pracować i nikt go takiego do pracy nie przyjmie, jedyne co mu pozostaje to żebrać. Usui stwierdził, że jeśli chce to mu pomoże, uzdrowi go. Mężczyzna zgodził się, Usui go uzdrowił, pomógł znaleźć pracę i ruszył dalej.

Spotkał dziewczynę w podobnej sytuacji i także jej pomógł, uzdrowił ją z ciężkiej choroby i ruszył dalej.

Wracając po latach w stronę klasztoru by podzielić się swoim doświadczeniem i tym co go spotkało, trafił na młodą kobietę proszącą o jałmużnę. Wydawała się mu znajoma, spytał ją czy przypadkiem się nie znają. Dziewczyna go poznała i odparła, że tak. Kiedyś tędy przechodził i ją uzdrowił. Usui zdziwiony spytał czy zatem znów jest chora i potrzebuje pomocy. Kobieta zaprzeczyła. Usui dopytywał, dlaczego zatem nie pracuje? Przecież pomógł jej także znaleźć pracę i stanąć na nogi. Kobieta z grymasem odparła, że praca jest nie dla niej. Nie chce jej się wcześnie wstawać, pracować, ciągle coś od niej czego oczekuje, daje obowiązki. A tu? Wstaje kiedy chce a z uzbieranych pieniędzy jeszcze zostaje zapas.

Usui zamyślił się… Zdawało mu się, że może to pojedynczy przypadek, może taki typ człowieka i poszedł dalej. Spotkał kolejną osobę, mężczyznę, który także mu się wydawał znajomy. Był to chory, któremu kiedy Usui pomógł. Mężczyzna ten, mimo iż zdrowy, także nie pracował i wrócił do żebractwa.

Usui smutny i zmęczony dotarł do przeora w klasztorze i powiedział mu o tych zdarzeniach. Chciał mu opowiedzieć o sukcesach, o uzdrowieniu a mimo to powiedział, że te 7 lat podróży jest dla niego stracone. Że przez 7 lat szkodził ludziom.

Przeor zdziwiony zapytał jak może on szkodzić ludziom mając taki wspaniały dar. Usui na to opowiedział mu, że spotkał wspaniałych ludzi, o pięknym, czystym wnętrzu – co prawda ciała mieli chore – ale on je uzdrowił, pomógł znaleźć pracę a ci ludzie dzisiaj fizycznie sprawni są wrakami ludzi. Ich wnętrza są teraz czarne, są to wnętrza żebraków, naciągaczy i oszustów.
Zaszkodziłem im… cóż z tego, że ciało ich zostało uzdrowione jak ich wnętrza zostały zniszczone. To ja zrobiłem…

Usui doszedł do wniosku, że Reiki nie powinno być od tej pory dawane za darmo, oczekiwał zaangażowania i zapłaty. Ruszył więc ponownie szukając takich ludzi.

Chodził po ulicach szukając odpowiednie osoby. Nie zwracano na niego uwagi a więc wziął w rękę lampę oliwną i mówił: „Ciemno, ciemno”. Ludzie się z niego śmiali, pokazywali palcami, czasem ktoś do niego podchodził i mówił: „Facet wyglądasz poważnie a tak się wygłupiasz” a Usui na to:

– Widzisz, mam w sobie dar, chce go dać ludziom a oni się śmieją nie widząc go.

Niektórzy dopytywali dalej:

– Skoro masz dar, czy mogę go otrzymać od ciebie? – Usui odrzekł na to, że nie ma sprawy, może otrzymać ten dar, ale nie za darmo. Musisz coś z siebie dać. Na pytanie a co musi dać Usui odpowiadał – relacje nauczyciel – uczeń.

W tradycji japońskiej oznaczało to znaczne wyrzeczenie. Pozostawienie wszystkiego, rodziny, pracy, domu, majątku i podążenie za swoim mistrzem-nauczycielem. Nauczyciel taki naucza go, on przyswaja wiedzę, następuje wymiana i wtajemniczenie. Jednak jest to trudne.

Mikao Usui

Usui inicjował ok 2000 tys osób z czego około 20 zostało mistrzami i nauczycielami Reiki.

 

Chujiro Hayashi (1880-1940)

Chujiro Hayashi

Jeden z jego uczniów – mistrzów spytał Usui czy on także może mieć swoich uczniów. Jest gotowy wewnętrznie by przekazywać Reiki innym – był to Chujiro Hayashi, oficer/kapitan (emerytowany) w służbie marynarki Japonii.

1938 – Hayashi na górze, po środku

Usui odparł:

– Pozwalam Ci mieć swoich uczniów. Jest jednak jeden warunek – masz uczyć swoich uczniów dokładnie tak ja ci przekazałem.

Hayashi zgodził się i odszedł. Znalazł duży dom i w raz z mieszkającymi z nim uczniami rozpoczął nauki i leczenie za pomocą Reiki.

Chujiro Hayashi 1937/38

 

Hawayo Takata (1900-1980)

W 1930 roku z Hawajów do Japonii przyjechała 30 letnia wdowa. Była bardzo chora, przybyła do rodzinnego kraju by podleczyć się i mieć siły wychować swoje dzieci. Była to Hawayo Takata – amerykanka japońskiego pochodzenia.
Takata poszła do kliniki, gdzie po zbadaniu postawiono diagnozę – konieczna operacja. Podczas przygotowań do operacji usłyszała wewnętrzny głos swojego zmarłego męża: „Ta operacja nie jest konieczna”. Myślała, że jej się wydawało, drugi raz usłyszała wyraźniej to samo – „Ta operacja nie jest konieczna!”.
Kiedy trzeci raz usłyszała to samo poszła do lekarza pytając czy aby na pewno operacja jest konieczna. Lekarz wyjaśnił jej, że tak. Bez niej umrze.

Takata nie dawała za wygraną, W końcu zniecierpliwiony lekarz poradził jej by udała się do pewnej osoby. W klinice pracuje też kobieta, której krewna pomaga pewnemu doktorowi co przykłada ręce i leczy. Takata poczuła, że to jest właśnie to.

Następnego dnia pojawiła się w klinice doktora Hayashi. Po kliku tygodniach wyzdrowiała. Zafascynowana metodą uzdrawiania postanowiła się tego nauczyć. Była pilnym uczniem, wykonując każde polecenie zarówno doktora Hayashi jak i jego uczniów, byle by ją inicjował – a on mimo to, to odwlekał.

Powodów było parę. Była kobietą a status kobiety w tamtym czasie w Japonii był całkiem inny niż mężczyzn. Po drugie przyjechała z innego kraju. Hayashi nie chciał by narodowa tradycja uzdrawiania wydostała się po za granice jego kraju.
Kolejnym powodem był głęboki mistycyzm doktora. Widział jej wnętrze i chciał by jej upór wewnętrzny, zaangażowanie i rozwój był taki sam jak na zewnątrz.
W końcu Hayashi zgodził się na inicjację Takaty.

Po niedługim czasie Takata wróciła do siebie na Hawaje do swoich córek. Pomagała tam swojej rodzinie, ludziom pracującym na polach trzciny cukrowej i innym, którzy potrzebowali zabiegów Reiki.

W połowie lat 30 Takata zaprosiła doktora Hayashi by przyjechał do niej i nauczał. Ku jej zaskoczeniu zgodził się. Przyjechał z córką i spędził tam dwa lata ucząc, uzdrawiając i inicjując. Takata każdą wolną chwilę spędzała przy swoim nauczycielu rozwijając się duchowo przy swoim nauczycielu. Hayashi inicjował Takate na drugi stopień a kiedy postanowił wrócić już do Japonii – inicjował Takate na trzeci stopień – mistrzowski.

Hayashi & Takata 1937

Po koniec lat 30 Takata miała sen. Śnił się jej Hayashi ubrany w białe kimono – symbol żałobny w Japonii. Wystraszyła się i niewiele nikomu mówiąc udała się do Japonii, do swojego mistrza. Drzwi otworzył jej pełen uśmiechu Hayashi mówiąc do niej, że miło, że się pojawiła, tyle, że o dwa tygodnie za wcześnie.

Takata zdziwiona tym, że przecież się nie umawiała na żaden termin pytała o co chodzi, ale Hayashi postanowił odłożyć wyjaśnienia w czasie i poprosił o pomoc ponieważ mają mnóstwo pracy.

Takata przez dwa tygodnie pomagała w leczeniu, odwiedzała chorych wskazanych przez doktora i świetnie wywiązywała się ze swoich zobowiązań.

Pod koniec tego czasu, Hayashi wezwał swoich uczniów – inicjował do tej pory siedmiu uczniów na mistrzów: czterech starszych mężczyzn, swoją żonę, córkę i Takate. Oznajmił im, że zbliża się kolejna wielka wojna a Japonia będzie uczestniczyć w tym konflikcie. On jako co prawda emerytowany kapitan marynarki, ale będzie musiał brać w tym udział.

Nie zgadzało się to z jego poglądami, tak więc by nie uczestniczyć w wojnie postanowił przejść w świat ducha. Hayashi był wielkim mistykiem, żył równocześnie w świecie duchowym jak i fizycznym. Tym razem postanowił na stałe opuścić świat fizyczny i przejść w duchowy.

Wszystko co miał, klinikę i uczniów podporządkował Takacie – postawił jednak jeden warunek: Masz uczyć tak jak ja Ciebie uczyłem. Postanowił też, że zaraz po ceremoniach pogrzebowych ma wyjechać na Hawaje i tam przeczekać wojnę a po wojnie kontynuować jego dzieło.

Hayashi zjadł miseczkę swoich ulubionych owoców – truskawek, położył się i odszedł w świat ducha. Po ceremoniach pogrzebowych Takata wróciła na Hawaje i przeczekała wojnę. Była jedyną rodziną japońskiego pochodzenia, która nie została internowana w trakcie wojny na Hawajach.

Takata po wojnie wróciła do Japonii, niestety warunki nie pozwalały na działanie klinik Reiki, praktyk uzdrawiających i tym podobnych zajęć – było to zakazane przez władze okupacyjne.
Trudno było spotkać także pozostałych uczniów czy innych mistrzów Reiki.

W 1925r. po śmierci Usui, jego uczniowie-mistrzowie stworzyli organizację zamykając ją tak hermetycznie, że do lat 80 nie wiadomo było, że są jeszcze jacyś członkowie Reiki w Japonii i spadkobiercy Usui.

Takata mając błogosławieństwo doktora Hayashi na pracę na zachodzie, wróciła i kontynuowała dzieło. Mając już dorosłe dzieci odwiedzała także swoje wnuki. Najstarszą wnuczką była:

 

Phyllis Lei Furumoto (1948-2019)

Phyllis wspominała, że gdy babcia przyjeżdżała w odwiedziny, ona jako najstarsza wnuczka zajmowała się babcią. Któregoś dnia grając w japońskie karty pokłóciły się, babcia się zdenerwowała i stwierdziła, że ma usiąść na krzesełku i zamknąć oczy. Coś tam porobiła, chuchnęła, klasnęła i powiedziała, że od dziś mają nową zabawę. Przykładają sobie rączki i będzie spokojnie.

Tak Phyllis została inicjowana na pierwszy stopień Reiki. Takata przyjeżdżała, odwiedzała ją, robiąc sobie na wzajem dużo zabiegów. Kiedy Phyllis była prawie pełnoletnia, podczas gry w karty ponownie się pokłóciły. Takata kazała wnuczce znowu usiąść na krześle, złożyć ręce, zamknąć oczy. Coś tam porobiła, chuchnęła, klasnęła i powiedziała jej:

– Phyllis od dziś składasz rączki i codziennie robisz mi zabieg wieczorem na odległość i spłacasz to co ja Ci dałam

Phyllis obiecała, że tak będzie robić. Był to okres zimnej wojny, była młoda, bawiła się, korzystała z życia a mimo to zawsze kiedy wracała do domu – nawet późno w nocy – był telefon: „Phyllis nie było jeszcze zabiegu”.

Phyllis zawsze zastanawiała się skąd babcia o tym wie…

Skończyła liceum, studia a lubiąc jeździć na nartach postanowiła pójść do pracy jako instruktorka jazdy na nartach. W środku sezonu dostała telefon od mamy: „Wracaj natychmiast do domu, babcia zwariowała”.

Takata mając prawie 80 lat postanowiła zrobić objazd po USA. Ktoś musiał jej w tym pomóc i Phyllis się na to zgodziła pod warunkiem, że ruszy się jak sezon narciarski się skończy. Tak też się stało. Wróciła do domu, spakowała się z babcią, zarezerwowała hotele i zakupiła bilety. Taksówka czekała, tylko zabrać bagaże i ruszyć. Babci jednak nie było.

Phyllis znalazła ją w pokoju bujającą się na fotelu i mówiącą do niej „Oj Phyllis, Phyllis nigdzie nie pojedziemy – nie pasujemy do siebie”. Phyllis zdziwiona, zawsze ze sobą się jakoś dogadywały a teraz nagle nie pasowały do siebie. Takata jednak swoim sposobem kazała jej usiąść na krześle, zamknąć oczy i złożyć ręce. Coś tam porobiła, chuchnęła, walnęła w dłoń i kazała otworzyć oczy. „Teraz możemy razem lecieć”.

Phyllis wspominała, że do tego czasu nie bardzo wiedziała czym jest Reiki. Wiedziała, że przykładają sobie ręce, coś tam czuje ciepło, wiedziała, że tym pomaga, ale dopiero podczas podróży z babcią zrozumiała czym jest Reiki.

Ponad pół roku, 24 godziny na dobę razem obserwowała co babcia mówi, co robi, jak naucza i leczy. Phyllis z wykształcenia psycholog, zauważała zmiany w ludziach. Zmiany po zabiegach, zmiany w zachowaniu i ciele. Ludzie zmieniali po tym całe swoje życie . I ona sama w końcu zaczęła rozumieć czym jest Reiki. Dojrzewała duchowo. Takata przekazywała jej wszystko co wie.

Wróciły do domu. Phyllis powróciła do swoich zajęć, jazdy na nartach, instruktażu. Po tym postanowiła poszukać pracy w swoim wyuczonym zawodzie – psychologa. Niestety spotykało ją małe rozczarowanie. Kiedy szła na rozmowę o pracę i pytano jej jakie jest jej wykształcenie, odpowiadała – jestem mistrzem Reiki.

Ludzie nie rozumieli co to jest, nie otrzymywała pracy.

Phyllis wróciła do Takaty a ta ciesząc się, że ją widzi powiedziała jej, że ma spotkania, seminaria, ale jest zbyt zmęczona i chce by ją wyręczyła i pojechała poprowadzić spotkania. Takata była chora, Phyllis początkowo nie chciała się zgodzić by pojechać na spotkania, chciała zostać i zaopiekować się babcią. Jednak Takata odparła jej: „Nie liczę się ja, liczą się ludzie i przekaz Reiki – to jest najważniejsze”.

Posprzeczały się jak to miały w zwyczaju, lecz w końcu doszły do porozumienia. Phyllis pojedzie poprowadzić spotkania Reiki za Takate a Takata obiecała, że nie umrze w tym czasie, tak długo jak nie wróci Phyllis.

Tak też się stało. Phyllis jeździła i prowadziła spotkania z Reiki a babcia czekała na nią w domu. Któregoś razu, w grudniu 1980 roku Phyllis wróciła domu a Takata niestety nie dotrzymała obietnicy…

Phyllis & Takata

Takata w swoim życiu inicjowała 22 mistrzów Reiki. Mówiła, że jej następcą będzie Phyllis. Choć nie mówiła tego wprost – masz uczyć tak jak ja Cię uczyłam, ale uważała ją sukcesora przekazu, czyli łączy się ze ŹRÓDŁEM, także poprzez Usui – Hayashi – Takate.

Phyllis była młodą osobą, miała 30 lat i wiedziała jak ogromnym wysiłkiem jest prowadzenie spotkań, inicjacji, bycia liderem. Przerastało ją to, odmówiła.
Chęć objęcia schedy po Takacie wyraziła Barbara Weber Rey (inicjowana na mistrza przez Takate w 1979) -mimo to część mistrzów się nie zgodziła i poparła Phyllis na sukcesora linii przekazu (Takata napisała list to jednego z mistrzów przekazując swoją wolę by jej następcą została Phyllis).

Phyllis po pół roku prób przekonywania, zgodziła się wreszcie na objęcie tytułu Wielkiego Mistrza – tytułu będącym funkcją lidera przekazu lub jak kto woli pełniącego funkcję sukcesora przekazu, będąc jednocześnie mistrzem jak każdy inny mistrz Reiki w tym systemie.
W rocznicę śmierci Takaty mistrzowie spotkali się – jak wspominali – przypadkowo nad grobem Takaty. Poznali się, wspominali i postanowili spotkać się za rok w innym miejscu.

Phyllis Lei Furumoto

Spotkali się ponownie kolejnego roku (1983) i postanowiono założyć organizację zrzeszającą mistrzów Reiki istniejącą do dziś – Reiki Alliance.

Regulamin tej organizacji jest bardzo prosty:

– Uznajemy Phyllis za jedynego wielkiego mistrza (sukcesora przekazu) Usui-Hayashi-Takata.

– Wszyscy mistrzowie w linii przekazu (Usui – Hayashi – Takata – Phyllis w systemie Usui Shiki Ryoho) są sobie równi – wszyscy mistrzowie podczas inicjacji łączą się poprzez swoich poprzedników ze źródłem i podłączają do niego tak jak Usui łączył się ze Źródłem.

– Przekazywanie na seminariach w systemie Usui Shiki Ryoho: Zabieg na sobie i innym, historia Reiki i symbol, cztery inicjacje i pięć zasad Reiki.

Do tej pory jedynie sukcesor przekazu inicjował innych mistrzów. W 1988r. Phyllis na zjeździe organizacji spytała swoich uczniów-mistrzów, kto jest gotowy na inicjowanie swoich pierwszych uczniów. Wstały dwie osoby: Brigitte Muller i Horst Gunther z Niemiec. Oboje przez kilka miesięcy pracując wraz ze swoimi uczniami przygotowywali się do inicjacji nowych mistrzów. Pod koniec lat 80 – Polak – Jan Peterko uczeń Brigitte został inicjowany na mistrza Reiki (pierwszy w Polsce). Brigitte chciała zanieść energię Reiki do krajów bloku wschodniego.  Jan Peterko po paru latach przygotowań inicjował swoich pierwszych mistrzów w linii Usui Shiki Ryoho.

Phyllis Lei Furumoto zmarła 31 marca 2019 roku. Dwa tygodnie przed śmiercią wskazała Johannesa Reindla na swojego następcę i sukcesora przekazu linii Usui Shiki Ryoho.

Johannes Reindl

Reiki dla zwierząt i roślin

Domowe zwierzaki jak i te hodowlane zaskakująco dobrze reagują na zabiegi Reiki. Przypominają w tym najmłodsze dzieci, które biorą tylko tyle energii ile potrzebują. Same decydując o tym ile im przekażemy.

W przypadku zwierząt jest dokładnie tak samo. Pies czy kot jak i inne zwierzę dosłownie wysmyknie nam się spod rąk kiedy uzna, że już dość lub zmieni pozycję samemu nakierowując miejsce, które uznają za najlepsze.

W podawaniu energii zwierzakom właściwie nie istnieją ograniczenia – zwłaszcza jeśli mamy drugi stopień Reiki – możemy właściwie dowolnie pomagać wszelkim gatunkom. Dosłownie.

Zwierzęta, które możemy dotknąć jak psy, koty, gryzonie, ptaki, konie itp. zasada jest prosta: łączymy się prosząc o wypełnienie Reiki i przekazaniu nadwyżki naszym braciom mniejszym. Taki zwierzak zazwyczaj układa się wręcz w odpowiedni sposób, „nie protestuje”, nie ucieka czy nie reaguje niepokojem czy agresją. Wtedy sami poczujemy się pewniej i z ochotą robimy zabieg. Sam czas zabiegu jest różny w zależności od stanu zwierzęcia jak i nawet gatunku/rodzaju.
Pies potrafi leżeć długo i czerpać energię, koty „uciekną” nie raz zaledwie po paru minutach. Lecz każde z nich weźmie tyle ile uważa, że potrzebuje.

Zabiegi bezpośrednie wyglądają bardzo podobnie jak u ludzi. Znając podstawową anatomię nie ma problemu by kotu czy psu zrobić zabieg na nerki, żołądek, stawy, głowę, kark, szyję/krtań czy łapki. Mniejsze zwierzaki można chwycić w dłonie i robić ogólny zabieg lub skoncentrowany na danym miejscu lecz trzymany całościowo. Takie drobne stworki jak gryzonie, ptaki, po prostu trzymamy w dłoniach (często się przy tym uspakajają i pozostają w bezruchu). Gady, płazy i owady najlepiej na terrarium lub pojemnik w którym są (wrażliwa skóra tych zwierząt, czasem toksyczność u płazów lub delikatność budowy owadów).

Oczywiście można to także robić poprzez trzymanie je w pojemnikach, słoikach, kładąc ręce na klatkę czy akwarium (jak i po drugim stopniu Reiki na odległość np. dla zwierząt w zoo).

Duże zwierzęta jak konie, duże zwierzęta gospodarskie i inne z którymi możemy mieć bezpośredni kontakt można traktować jeszcze bardziej indywidualnie. Przykładamy wtedy ręce do poszczególnych miejsc (konie lubią pozycje za uszami, na karku lub psyku).

Można wspomagać też miejsca z opatrunkami, po zabiegach (Reiki przenika przez opatrunki/bandaże) – goją się zazwyczaj znacznie szybciej, są mniej podatne na powikłania, zakażenia czy osłabienie. Po za tym znacznie łatwiej robić zabieg na dużym zwierzęciu a taki koń czy krowa potrafi relaksować się przy tym kładąc uszy i obniżając łeb przymykając przy tym oczy.

Zwierzaki bardzo często mają podobne problemy jak my. Dlatego nie dziwmy się kiedy mają potrzebę by zrobić im zabieg na zatoki, gardło, katar, trawienie, stawy, przeziębienie czy wszelkiej maści problemy… psychiczne. Zwierzę po traumie (bite, złapane, wzięte ze schroniska, po bójce, wystraszone czy agresywne), choć pamiętajmy wtedy o podstawowym zachowaniu bezpieczeństwa: zabieg na odległość bądź na klatkę, kojec.

Można kierować energię na narządy związane z określoną chorobą, np. przy zaziębieniu śledziona (system obronny), nerki (wydalanie), wątroba (odtruwanie) oraz głowa i szyja. Po różnych zabiegach i operacjach, codzienne przekazywanie Reiki pomaga w szybkim powrocie do zdrowia.

Krótka ściąga jak zrobić zabieg różnym rodzajom zwierząt:

– Psy i koty: Za uszami, jedna dłoń na łbie, druga pod szyją. Na piersi, na brzuchu, grzbiecie, biodrach i narządach. Także bezpośrednio na miejscach bolących, takich jak zraniona łapa.

– Konie i krowy: Jak u psa i kota. Okulawione konie, także na nodze (przez opatrunek), na łbie za uszami i na czole między oczyma.

– Rybki akwariowe, gady, płazy czy owady: Położyć ręce na akwarium (można też odłowić, wrzucić do naczynia/słoika i robić bezpośrednio na nim zabieg)

– Ptaki: Trzymać w dłoni, albo położyć dłonie na klatce.

– Zwierzęta w ZOO: w miarę możliwości bezpośrednio oraz na zagrodach, klatkach lub poprzez drugi stopień Reiki na odległość.

We wszystkich powyższych przypadkach można także reikować pokarm, podawane leki czy wodę.

Mój nauczyciel wspominał, że jego schorowany już i stary pies jadł pod koniec tylko karmę, którą wcześniej poddał Reiki. W innym przypadku nie chciał jeść 🙂

Dochodzimy tu też powoli do zabiegów dla zwierząt umierających, nieuleczalnie chorych. Pamiętajmy, że Reiki leczy a w zasadzie wspomaga głównie energetyczną część ciała. Nie zawsze jesteśmy w stanie pomóc, uzdrowić czy wyleczyć fizycznych dolegliwości.
Sam zastanawiałem się co się stało, gdy zwykła rybka akwariowa – chora na ospę rybią – po oddzieleniu do pojemnika i robieniu Reiki, na drugi dzień po prostu zdechła. Podobnie było z innymi ciężko chorymi rybami. Reiki jakby ukróciło ich cierpienia.

Podobne relacje były przy psach czy kotach, które właściwie już tylko leżały i cierpiały. Zabiegi uspokoiły je, zwierzaki odchodziły w spokoju, często z wyraźnie mniejszym bólem. Dlatego nie zdziwmy się kiedy chcemy bardzo wyleczyć a zwierzę odejdzie. Nie zrobiliśmy nic złego, Reiki „wie” gdzie ma dojść i pomaga nam właściwie dla sytuacji. Czasem pomagając odejść w sposób najbardziej łagodny.

Rośliny

W przypadku roślin reakcje na zabiegi mogą być trochę zwolnione. Jednak ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Zabiegi można stosować na rośliny domowe / doniczkowe (bezpośrednio na doniczkę a jeśli jest taka potrzeba to i na liście/łodygi), rośliny cięte (przytrzymajmy za łodygi, lub bezpośrednio na wazon w którym są.  Zazwyczaj dłużej kwitną, zachowują świeżość a niektóre nawet się przy tym ukorzenią).

W przypadku choroby warto zwrócić uwagę na fachową literaturą, dzięki temu szybko namierzymy problem i skoncentrujemy na tym intencję.

Mając drugi stopień Reiki można robić zabieg na odległość dla całego ogrodu, sadu (wspaniałe plony! Ochrona przed szkodnikami czy negatywnymi warunkami atmosferycznymi), parku czy lasu! Mamy przecież całe poradniki dotyczące medytacji z drzewami. Reki bezpośrednio na rękoma na korze lub na odległość, bądź w starym dobrym stylu po prostu przytulając się do niego i wymieniać się energią.

Zapraszam do komentowania i pytań lub dyskusji. Jakie wasze jest doświadczenie w medytacji i Reki dla zwierząt i roślin?

Pozdrawiam ciepło!

Paweł

*zdjęcia i źródło tekstu na którym opierałem ten artykuł pochodzą ze znakomitej książki: „Reiki – Wylecz się sam” – Brigitte Muller i Horst Gunther oraz inne książki, Internet, doświadczenia przyjaciół oraz własne.